Firmy takie jak Alibaba, czy Tmalli JD.com utorowały Chinon drogę, do bycia jednym z najbardziej nowoczesnych krajobrazów konsumenckich w dzisiejszym świecie
Nowe modele biznesowe
Firmy takie jak Alibaba, czy Tmalli JD.com utorowały Chinon drogę, do bycia jednym z najbardziej nowoczesnych krajobrazów konsumenckich w dzisiejszym świecie. W zeszłym roku, liczba osób, które dokonały zakupu online wzrosła do 610 milionów. Przełożyło się to na ponad 1,53 tryliona dolarów w płatnościach. To około jedna trzecia sprzedaży detalicznej w kraju. Żeby uświadomić sobie, jak szybko doszło do tych przemian, Chiny odpowiadają za ponad 40% światowych transakcji w e-commerce, a jeszcze 10 lat temu ich udział w tym sektorze wynosił 1%.
Jednak w Chinach e-commerce nie zabija sprzedaży stacjonarnej, jak ma to miejsce w USA i krajach zachodnich. Centra handlowe ciągle są towarzyskimi i komercyjnymi sercami chińskich miast. Jednocześnie przechodzą one szybkie zmiany i eksperymentują z czymś, co nazywa się Nową Sprzedażą. Jest to innowacyjne połączenie zakupów internetowych i doświadczenia, zakupów w sklepie. Zamiast walczyć z przyszłością, centra handlowe w Chinach przyjęły erę cyfrową z otwartymi rękami, skupiając się na doświadczeniu sprzedażowym, zamiast sprzedaży rzeczy.
Nowa klasa średnia aktywnie kształtuje też oferty konsumenckie, które muszą spełnić ich szybko zmieniające się gusta i preferencje. W kraju, w którym jest 400 milionów millenialsów, wychodzenie przed szereg jest rzeczą najwyższej wagi. Jeśli firma chce odnieść tu sukces.
Nowa produkcja
Jak większość gospodarek z wyższym-średnim przychodem, ekonomiczny postęp Chin stworzył nowe pokolenie wykształconych pracowników. Domagają się oni wyższych płac i lepszych warunków pracy. Czasy bycia „fabryką świata” – dystopijnym, przemysłowym lewiatanem znanym z intensywnej pracy i tanich produktów – kończą się. O wiele taniej jest teraz produkować tego typu rzeczy w Wietnamie, Bangladeszu, czy Sri Lance.
Przez ostatnich 10 lat koszty produkcji i prowadzenia biznesu w Chinach wzrosły. Dlatego też, bez względu na to, czy była dyskusja o handlu, czy nie, kilka rodzajów produkcji wyemigrowało z Chin. Nie chodzi tylko o niechińskie firmy, nawet tutejsze biznesy przenoszą produkcję do krajów z jeszcze mniejszymi kosztami pracy.
Choć nie zaowocowało to całkowitym zaciśnięciem pętli na szyi produkcji t-shirtów i sneakersów, Chiny nie powinny być już zaszufladkowane jako miejsce produkcji tego rodzaju produktów. Kraj szybko wspina się w łańcuchu wartości w przemyśle. Stał się nowym globalnym centrum branży high-tech, w którym projektuje się i produkuje, jedne z najbardziej innowacyjnych produktów na świecie. Doszło do zmian i nasze konotacje z frazą „Made In China” muszą zostać uaktualnione.
Zmiany w Chinach nie tylko zachodzą szybko. Sieją też ziarno pod zmiany obecnie istniejących modeli rozwiązań, na wiele lat przed tym, kiedy będą one mogły przynieść owoce. Pierwsza strefa high-tech stworzona na poziomie państwowym, powstała w Chinach, w 1988 roku. Przez kolejnych 30 lat następne powstawały na terenie całego kraju. Od dynamicznie rozwijających się metropolii wschodniego wybrzeża po powstające miasta kontynentalne takie jak Chongging i Chengdu, nowe strefy high-tech powstawały wszędzie. Dziś, istnieje ich 169. Są domem dla 40% chińskich firm technologicznych, i ich udziałem było 1,38 tryliona dolarów, co dało 11,5% PKB Chin.
Wciąż otwierają się nowe rynki
Polityka „Go West” miała za zadanie rozprzestrzenić ekonomiczny cud szybko rosnących miast z wschodniego wybrzeża Chin kontynentalnych. W kraju powstała nowa sieć infrastruktury transportowej – nowe autostrady, linie szybkiej kolei i lotniska. Puste miejsca na mapie zaczęły wypełniać nowe projekty urbanistyczne, strefy przemysłowe i skupiska edukacyjne. Nagle, relatywnie mało znane miasta takie jak Chongging, Zhengzhou, Wuhan, Guiyang, Kunming i Chengdu wyłoniły się ze swojej mrocznej egzystencji i stały się kwitnącymi kulturalnymi i ekonomicznymi ośrodkami, którymi są dzisiaj. Tego rodzaju przekształcenia zmieniające istniejący model wciąż trwają. Polityka „Go West” niezauważalnie wtopiła się w inicjatywę Jednego pasa i jednej drogi. Dalekie miasta zachodnie, takie jak Lanzhou, Xi’an, Urumqi, Kashgar i Horgos dostają teraz swoją szansę na zastrzyk dolarów przeznaczonych na rozwój, jako że stają się nowymi ośrodkami postępu i handlu międzynarodowego pomiędzy Chinami, a Europą.
W dodatku Pekin i szereg pojawiających się chińskich firm, takich jak Alibaba, JD.com, czy SF Express przeznacza ogromne środki na połączenie się z obszarami wiejskimi. Ma to podłączyć kolejne pół biliona ludzi do dominującej sieci ekonomicznej. Wiele centrów logistycznych i realizacji jest budowanych w przysłowiowym środku niczego. E-commerce widzi się jako idealne narzędzie mogące pomóc trafić do właśnie tego segmentu populacji. Dziś 222 miliony mieszkańców obszarów wiejskich jest w sieci i choć ich procent jest o wiele mniejszy niż na terenach zurbanizowanych to ciągle jest to ogromny rynek, który do niedawna był praktycznie dziewiczy. Wszystko wskazuje na to, że w przyszłości się to wszystko zmieni.